
Zaczęło się od troskliwego babcinego "moje biedactwo" w ramach komentarza do mojej działalności. Skończyło przy tej oto właśnie maszynie i sentymentalnej podróży...
zasiadłam i ja i poczułam się... na miejscu! Rozczulenie rodzinnymi historiami okołomaszynowymi, mieszało się z satysfakcją, że jakoś mi to nawet wychodzi, do tego doszły wspomnienia z dzieciństwa (w tym zafascynowanie wielką maszyną), wyciągnięte z pamięci chwile kontaktu z całą tą tajemniczą inżynierią - szpulki, stopki, dziwne miotelki, szufladki... a teraz to ma być moje!!! Dziedziczka krawieckiego warsztatu. Już mebluję pokój na nowo! Bo to nie jakaś tam mała maszynka a szafiszcze co się zowie.
A już jutro zaprezentuję nasze pierwsze wspólne dzieło! Oj będą kolejne, będą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz