Dom z różowym dachem a samochód bez..

 Domek dla lalek. Dla zmotoryzowanych lalek. Pod różowym dachem parkuje auto bez dachu. Unieruchomione, ale jest! Różowy cabriolet, który co prawda nie zawiezie na przejażdżkę, ale może cieszyć oko. A jeszcze gdyby tak wzbudził choćby ciut zazdrości... wiadomo przecież, że nie chodzi o to, bym ja miał znowu zdrową krowę, ale żeby sąsiadowi też zdechła... czy jak to tam było w gorzkim autoironicznym żarcie. I znowu zamiast o domku pisać, zapuszczam się w meandry refleksji ogólnych... zgroza!



Domek tym razem nie posiada żadnych ukrytych funkcji edukacyjnych tudzież terapeutycznych. Jest tylko i aż tym, czym miał być - domkiem dla lalek. Do zabawy w dom, do zapraszania na herbatkę, zabawy w lekarzy ratujących chorych mieszkańców, albo i w strażaków ratujących mienie z pożogi... co tam tylko sobie posiadaczka domku, sama lub z kompanią, wymyśli. Na zdjęciu akurat wizyta typu "ploteczki". Dla oddania skali, na fotelach umieściłam ludziki znanego producenta klocków.


Domek jest jednopoziomowy a wewnątrz - jak to się po staropolsku zwykło mawiać - "open space" czyli "wiater hula" (deszcz zacina od razu chce się dodać za mistrzem Jeremim P.)

Cztery duże okna plus dwa bulaje na szczytach dają swobodny dostęp oczu do środka. Dostęp dla rąk gwarantuje mocowana na rzep tylna ścianka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz