Kość została rzucona...

... ku uciesze psa. Pies nie jest psem ogrodnika, choć mieszka w ogrodzie i strzeże aż trzech domów. Tego najmniejszego - na drzewie, ciut większego - własnego i domu zasadniczego - dla lalek.
To zamówienie obudziło moje dziecięce tęsknoty i marzenia. Jakżesz chciałam mieć domek dla lalek! Pamiętam nawet, że za sprawą manualnych zdolności rodzicielki, zwykłe pudełko po butach zamieniło się w zupełnie niezwykły przytulny pokoik. Pamiętam białe zasłonki w różyczki i takąż samą narzutę do łóżka z pudełka po zapałkach. Chyba nawet tapetę miała ta chatka... naprawdę cudo! Niestety nie dane mi się było nią bawić... domek był zadaniem domowym (i tu przy okazji wyszło kto mi odrabiał lekcje:) i w szkole chyba komuś podobał się tak bardzo, że nie oparł się pokusie... nawet się nie dziwię, choć wówczas łzy roniłam. Na duplikat nie wystarczyło albo materiałów albo zapału...


Po tym krótkim rysie historycznym czas przejść do meritum - stali bywalcy bloga, już zapewne zdążyli się zorientować, że zanim do sedna dotrę, mija kilka zdań...
Swobodny dostęp do wnętrza umożliwia mocowana na rzep tylna ścianka. Na tyle lekko przymocowana, by poradziło sobie z obsługą kilkuletnie dziecko, ale jednocześnie, na tyle mocno, że z pewnością nie odpadnie przypadkowo.




Wnętrze zupełnie niezagospodarowane, jeśli nie liczyć pomarańczowych zasłon. Daje możliwość dowolnej aranżacji przestrzeni i stworzenia klimatu odpowiedniego do nastroju chwili. Ludzik znanej firmy wchodzi do domu, by oddać jego skalę.

Zgodnie z zamówieniem, dom wyposażony w uchwyt na dachu. Dzięki niemu łatwo domek przestawić, przenieść a nawet zabrać ze sobą jako bagaż.



Materiał: filc poliestrowy 4mmm jednostronnie impregnowany.
Szycie ręczne i maszynowe.

Projekt i wykonanie: Bez Podszewki










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz