Kiedy mam po kokardę...

Znam uczucie przesilenia, kryjące się za określeniem "mieć po kokardę". Miewam, miewam takie stany. Bywa nawet, że wiążą się z filcową produkcją, o zgrozo! Nie tym jednak razem! Co patrzę na tę torebkę, to się uśmiecham. Figlarna jakaś taka. W dobrej powstała atmosferze, wśród uśmiechów, śpiewów pod nosem. W wesołości ogólnej, ogólnie rzecz ujmując.
Myślę, że doskonale będzie pasowała dla dziewczynki figlarnej, z fantazją niczym u Pippi Pończoszanki. Nie pamiętam, jak wiązała sobie kokardy na rudych warkoczach... ale niewykluczone, że nie tak jak zakładała norma.






Torebka zamykana na najłatwiejsze chyba  z możliwych zapięć - magnes.
Klapa dokładnie przylega do brzegów, więc pilnie strzec będzie zawartości. Wnętrze jednokomorowe. Brak kieszonek, ale założyłam, że 4, 5 czy 6 latka (a o takiej dziewczynce myślałam w czasie pracy), nie dysponuje jeszcze komórką.


Dokoła torebki prosty ścieg wykonany zieloną nicią. Niby zwykły a jednak ozdobny.
 Półkółka kaletnicze przymocowane za pomocą zielonego filcu - w kolorze kokardy.


Zielone przeszycia wykonałam także na pasku, który oczywiście nie jest na stałe zszyty tak jak to widać na zdjęciach:)


Wymiary torebki:

szerokość 19 cm
wysokość 16 cm
Głębokość 5,5 cm



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz