Na żywo nie widziałam... na zdjęcia patrzę jak urzeczona.. no ma w sobie panda coś przyciągającego. Kojarzy mi się też z zagraniczny wojażem rodzicielskim. Po jednym z nich (nielicznych nich, bo mowa o czasach zamierzchłych), na mojej poduszce rano siedziała sobie właśnie pluszowa panda z maleństwem... Lat minęło już trochę ale wciąż jest w zestawie domowych pluszaków:)
A tu w wersji pokrowca na telefon. Sfotografowana z wycieńczonym bambusem...:)
Bez Podszewki
Pomysłowa Szwalnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz