Hopla...

 Widujemy się często, werbalnie kontaktujemy znacznie rzadziej. Ale zawsze miło. A ostatnio, niemal zawsze - także owocnie. "mam taki pomysł..." - zaczyna A. a ja już zacieram ręce, bo to za każdym razem jest coś innego, wymagającego kombinacji. Tym razem kółka na zachętę do skakania. Tak tak, są takie dzieci, którym daleki jest styl puchatkowego Tygryska i jego nieustające brykanie... Myślałam i myślałam. Pomysłów było kilka...






 - kosmiczny -  na krążkach miał być księżyc, gwiazdy, rakieta, ufo i zamieszkana przez kosmitów planeta... Druga opcja zakładała przygodę morską ze statkiem pirackim, bezludną wyspą, skrzynią skarbów, delfinem i kołem ratunkowym... stanęło jak widać na czymś bardzo od tych koncepcji odległym... ale jakoś tak mi się wycięło a już od dawna wiem, że  filc wie co robi:) Nie forsowałam więc na siłę własnych koncepcji, tym bardziej, że A. na widok pierwowzoru zawołała entuzjastycznie "ale czad!". Potem do chóru pochlebców przyłączyła się grupa domowych i sąsiedzkich testerów. Co prawda to dzieci, które ostatnio niemal nieustająco skaczą, więc ich reakcja nie jest moze miarodajna. Kiedy patrzę na krążki, to widzę np rozdeptaną truskawkę, śliwkę... no jakąś plamę... ale wg niektórych, to potwory... i jeśli taki pomysł wpadnie do głowy podopiecznym A. to chyba nici ze skakania...:(



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz