Jesienne zabawy...

Dziecięciem będąc, nie mogłam się doczekać kasztanowych zbiorów. Uwielbiałam szukać, potem dotykać, przebierać kasztany. No i oczywiście tworzyć z nich zwierzęta i postacie. Choć nawiercanie dziurek i wtyjkanie weń zapałek, nie było wcale takie łatwe. Ostatnio brat mój osobisty wspominał, (sądząc z tonu, pozytywnie), wspólne nasze zabawy z użyciem kasztanów właśnie. Ba!  Popełniliśmy nawet książeczkę...

Opowiadanie właściwie, podsunowujące rodzinny  spacer po parku. Z racj wieku, ja byłam głównym wykonawcą a on (sporo młodszy) wdzięczną inspiracją, współpracownikiem i czytelnikiem. Wydaje mi się, że książeczka nawet przetrwała, choć lat minęło chyba dwadzieścia? Tak! Przetrwała. Odnalazłam w skarbczyku i przedstawiam! :) Filcowe kasztany i żołędzie - kolejny element dekoracji - edukacji w pokoju J i książeczka sprzed lat w ramach podróży sentymentalnej:)

Dodaj napis




2 komentarze:

  1. Śliczne te jesienne skarby. A książeczka to chyba największy skarb:) Ja robię żołędzie i kasztany, ale na szydełku. Z filcu nigdy nie próbowałam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo i życzę udanego jesiennego dziergania:) A książeczka.. tak, wywołuje wspomnienia, uśmiech... Cieszę się, że przetrwała. w nawet dobrym stanie, trzeba jej przyznać! :)

    OdpowiedzUsuń