Zamykana na klucz...


Marzena lubi duże torby. Może niezbyt to zdrowe dla kręgosłupa, ale cóż począć, gdy do wykonywania codziennych obowiązków przydaje się sterta dokumentów i rozmaitych rozmaitości. Dotychczasowa torba (choć filcowa, to nie moja) swoje już wysłużyła i choć wciąż doskonale się sprawdza, to pojawiła się potrzeba, by mieć coś, nowszego. 

I z jakimś zabezpieczeniem u góry (ostatnio zawartość poprzedniej torby wyleciała z niej w czasie hamowania....). I tak oto poznaliście kulisy powstania tej oto pilnie strzeżonej, zamykanej na kłódkę wielgachnej torby na codzienne zmagania z rzeczywistością :)

Kieszeń zewnętrzna na zatrzask, na drugiej ściance duża zewnętrza kieszeń bez zamknięcia.

Poza tym obowiązkowy karabińczyk wewnątrz i praktyczna kieszeń na suwak. I jeszcze jedna otwarta.
Myślę, że w takiej torbie można próbować zapanować nad chaosem

Projekt i wykonanie:
Bez Podszewki








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz