Fryzjer...


Lubię chodzić do fryzjera. Towarzyszy temu zawsze wiele emocji. Przede wszystkim niepokój o efekt końcowy, ale też relaks. Na przykład w czasie mycia głowy ( o ile uda się dobrać temperaturę wody :). No i potem ( bo zakład zaprzyjaźniony) pogaduchy, ploteczki, dużo śmiechu a czasem rozmowy bardzo intymne . 

Dlatego z wielką przyjemnością uszyłam fryzjerską torbę. 



Nieprzyjemny bywa "syndrom dnia następnego". też tak macie, że to, co się układało wczoraj, dziś już nijak jakoś do  twarzy nie pasuje? 


Projekt i wykonanie
Bez Podszewki

luty 2016


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz