Z zielonego wzgórza...


Jako nastolatka uwielbiałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Mało oryginalnie, prawda? Naprawdę przeżywałam całą sobą.. choć przy którymś kolejnym tomie, już się trochę pogubiłam i klimat gdzieś wyparował. Ale mężnie dotrwałam do końca...


... nawet nie wiem, ile ich było, ale teraz jak patrzę, to już to robiła się telenowela. Może nie od razu moda na sukces, bo tego, to chyba nic nie pobije, ale tasiemiec owszem.


Projekt i wykonanie:
Bez Podszewki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz