Nie mruczek, nie burek, nie jeż, nie ptak... Tylko Czerwony Kapturek. Pracowałam nad nim niemal jak za dawnych lat, czyli właściwie w 90% ręcznie. Ma to swoje zalety. Przy maszynie jestem odizolowana od reszty rodziny. Przy rodzinie jestem odizolowana od maszyny. Szycie ręczne daje możliwość spędzenia wieczoru z mężem i filmem na przykład, nie tracąc kontaktu z filcem :)
Czerwony Kapturek, jak to on, spotkał i tym razem zwierza na swojej drodze:)
Kapturka już kilka dni temu pokazałam na Facebooku. W grup[ie Świrów Rękodzieła zebrał chyba 80 polubień. Może to dla kogoś tyle co nic, dla mnie to coś!
Niesiona sukcesem, postanowiłam uszyć także torebkę z tym samym motywem.
Niech no tylko dojedzie ten czerwony filc!!!
:)
Projekt i wykonanie
Bez Poszewki
Luty 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz