Hippicznie...


Co tu kryć, uwielbiam tego konika. Pamiętam, ile trudu kosztowało mnie narysowanie go po raz pierwszy. Napracowałam się, nakreśliłam, naścierałam. W efekcie postanowiłam wzór zachować. I dobrze! Bo rysowanie za każdym razem od nowa, zwiększałoby ryzyko i wzmagałoby napięcie. A tak wystarczy odrysować. Co, absolutnie, nie oznacza braku zaangażowania z mojej strony. Zresztą można prześledzić kolejne wcielenia kucyków, by się przekonać, że to naprawdę za każdym razem, zupełnie inna kobyłka tudzież wałach 


Wróciłam do bardziej rozbudowanego ogłowia. A to za sprawą pewnej koniary, która tu w szwalni narobiła zamieszania wytykając pewne niedostatki w poprzednich realizacjach :)



Bardzo się staram, by nie tylko wierzch, ale i spód torebki robiły dobre wrażenie. i powiem Wam, że bardzo lubię rewersy klapek z odwzorowanym motywem z awersu :)

Specjalnie dla Oli torebka, choć mini, powstała w wersji z karabińczykiem. Żeby Oleńka nie zgubiła kluczy .


Projekt i wykonanie
Bez Podszewki
luty 2016






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz