Psinka...


Moje relacje z psami, to sprawa dość złożona. Od dziecka psa pragnęłam i w wyobraźni miałam nawet kilka. Moją potrzebę obcowania z czworonogiem częściowo zaspokajały spacery z psem starszej sąsiadki. Ale jednak to nie było to. W końcu pies w rodzinnym domu zawitał. Cudowna bokserka o łagodnym sercu. Potem już własny, ze schroniska pies gigant. i teraz dwie psice. 


I jak w piosence "kocham Cię, kocham Cię i nienawidzę".. naprawdę czasem mam chęć je rozszarpać na kawałki. Na spacerach nie widać śladu po wielogodzinnych treningach pełnych pozytywnych wzmocnień. Jeden pies w jedna stronę, drugi w drugą, dzieciaki w trzecią. Jeden pies coś wyżera w krzakach, drugi tarza się w rozrzuconym na polach oborniku, żeby potem polecieć co sił w łapach za samochodem listonosza i próbując go złapać za oponę.

W takich sytuacjach mówię "merci" i dla mnie to jest koniec relaksującego spacerku. Marzę, by zagonić ferajnę do zagrody i o niej zapomnieć.

Ale z takim pieskiem jak ten tu to można sobie spokojne spacerować i w pobliżu krzaków w których ktoś wyrzucił śmieci i w pobliżu pola z porozrzucanym obornikiem. Śmiało. Nie zwieje, na zawołanie jest pod ręką... tak, taki pies to chwilami szczyt moich marzeń
:)


Projekt i wykonanie
Bez Podszewki
styczeń 2016




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz